środa, 13 maja 2009

Z serii: frustracje szablonowej nastolatki

Dziś przez dwie godziny uczyłam się na pamięć jakiejś pieprzonej historyjki z morałem, co samo w sobie nie byłoby może takie złe, ale pieprzona historyjka jest po łacinie (w związku z czym muszę brać nie tylko na słowo to, że jest w niej jakikolwiek morał, ale również to, że w ogóle jest historyjką). Po dwóch godzinach stwierdziłam, że mogę iść zrobić sobie kawy - bo jutro czeka mnie jeszcze test z pieprzonego słownictwa - co zajęło mi dokładnie kwadrans, a kiedy wróciłam, nie pamiętałam nawet tytułu. Nawet cholerny Mozart mi nie pomógł, kurwa!
Nienawidzę życia.
O, i właśnie zdałam sobie sprawę, że zapomniałam wydrukować sobie matury z angielskiego, o czym Pani P. trąbi od dwóch tygodni.

Przechodząc do tematu: wspominałam, że złamał mi się paznokieć?

1 komentarz:

czy wydra wygra? pisze...

Od łaciny się nie umiera (podobno).